Na warsztat Suchodolskiego największy wpływ miał Horacy Vernet, od którego przyjął zasady kompozycji, układ postaci i przedmiotów oraz operowanie kolorem i światłem. Obrazy polskiego malarza noszą znamiona vernetowskiego czystego rysunku, który swą istotą spycha kolor na drugi plan. Zamiłowanie do mundurów i żyłka żołnierska zbliżyły dodatkowo obydwu artystów. Wreszcie koń tak charakterystyczny dla twórczości Suchodolskiego wywodzi się również z malarstwa jego mistrza. Tak jak Vernet tak i jego uczeń uwysmuklił i wygładził formę zwierzęcia, uczynił go eleganckim i wyidealizowanym. Widoczne jest to w oferowanym obrazie, który należy do tematyki rodzajowej pozostającej w kręgu zainteresowań Suchodolskiego od czasów włoskich. Artysta traktował przedstawienia z gatunku rodzajowego wyłącznie od strony ich folkloru i malowniczości. Nie brak w nich więc scen umiejscowionych w romantycznych kontekstach architektonicznych, których niewątpliwą inspiracją były rzymskie weduty odtwarzane następnie przez artystę z pamięci w jego warszawskiej pracowni. Takie też były okoliczności powstania oferowanego obrazu. „Gazeta Warszawska” z 31 grudnia 1854 roku w dziale Sztuki Piękne podała informację odnośnie najnowszych dzieł, które wyszły spod „płodnego pędzla” Januarego Suchodolskiego. Wśród prac o tematyce historycznej („Obrona Częstochowy”, „Śmierć Warneńczyka” czy „Czarnecki na wyspie Alsen”) „Gazeta” wymienia również „Wyjazd na polowanie z sokołem” odnotowując również, że obraz ten został w tym samym roku wysłany na wystawę do Krakowa. Suchodolski malował dużo i równie wiele wystawiał. Jednak jak podaje Teresa Sroczyńska wskutek zawieruchy obydwu wojen niewielka część jego spuścizny dotrwała do naszych czasów. Znany do tej pory jedynie z literackiego przekazu monografistki artysty ale nigdzie dotąd nie reprodukowany „Wyjazd na polowanie z sokołem” dostarcza nowej wiedzy o Januarym Suchodolskim, który zajmuje godne i odrębne miejsce w panteonie polskich malarzy pierwszej połowy XIX wieku.