Chciałem tylko być malarzem. Nawet w pacierzu modliłem się, żeby być tak sławnym jak Matejko, Grottger, Siemiradzki. – Wojciech Weiss (Weiss I./Aneri, Weiss S. [opr.], Szkicownik Wojciecha Weissa, Kraków 1976) Wojciech Weiss przyszedł na świat w 1875 roku w Rumunii, gdzie musieli wyemigrować jego rodzice represjonowani przez austriackie władze. W wieku dwunastu lat wysłany został do Lwowa by zacząć naukę w tamtejszym gimnazjum. Uczyć się nie cierpiał, za to spędzał godziny na wystawach lwowskiego TPSP i „z rozkoszą wdychał zapach werniksów i farb, zachwycał się obrazami Jana Matejki, Juliusza Kossaka, Jana Styki, Józefa Brandta” (Kossowski Ł, Wojciech Weiss. Ludzie, czasy, dzuieła, Edipresse, Warszawa 2006, s. 7). W 1890 roku wraz z rodzicami przeniósł się do podkrakowskiego Płaszowa. Kontynuował naukę w gimnazjum, a wieczorami chodził na lekcje rysunku do prof. Cynka w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Z racji wyróżniającego go talentu, nauczyciel polecił Weissa samemu Janowi Matejce, który zadecydował o przyjęciu chłopca na studia i to od razu na drugi rok. Zaliczając wiele sukcesów, w 1896 trafił do tzw. majsterszuli – klasy mistrzowskiej – by szlifować umiejętności pod okiem Leona Wyczółkowskiego. Po śmierci Matejki i reformach nowego dyrektor Fałata, Weiss odczuł zdecydowaną zmianę w stylu nauczania: „Zaczęliśmy interesować się barwą. Każdemu zdawało się, że nosi słońce w kasecie. Wyszliśmy w pole. Próbowaliśmy nasze przeżycie chwili oddawać jak najwierniej – jak natura. Historia nic nas nie obchodziła (…). Cieszyliśmy się dniem dzisiejszym. Słońce! Jeszcze raz słońce!” – wspominał artysta (cyt. za: Kossowski Ł., Wojciech Weiss. Ludzie, czasy, dzuieła, Edipresse, Warszawa 2006, s. 14). Najbardziej pochłaniało go malowanie pejzaży, choć stworzył też kilka wybitnych, dojrzałych twórczo portretów, w tym „Melancholika” (1898), którego pokazał na krakowskim pokazie „Sztuki” obok dzieł swoich profesorów oraz „Portret rodziców” (1899), za który dostał złoty medal na wystawie w Paryżu. Pod koniec wieku nawiązał znajomość ze Stanisławem Przybyszewskim, którego postać silnie ukierunkowała dalszą twórczość artysty. Malarz zaczął podzielać katastroficzną wizję ludzkości głoszoną przez pisarza, oraz jego ideę jednostki zaślepionej zmysłami, rozdartej między duszą a rozumem. W okresie tym stworzył m.in. „Opętanie” (1899), ukazujące fantastyczny korowód ciał oraz „Wiosnę” (1899), przedstawiającą panerotyczną siłę natury. Wpadł w dekadenckość. W jego pejzażach coraz silniej dominowała nuta ekspresjonizmu, przemieniając je w obrazy stanu ducha. W latach 1901-1902 odbył podróż do Włoch w ramach stypendium. Doświadczenie południowego krajobrazu i reliktów pogańskiej kultury zrobiło na nim ogromne wrażenie, wpływając na złagodzenie palety barwnej i wyciszenie stylu. Po powrocie do kraju w jego życiu pojawiła się także miłość – artysta zakochał się w swojej uczennicy, Irenie Silberberg. Para zamieszkała w domu z sadem w Kalwarii Zebrzydowskiej, które to miejsce stało się odtąd ich szczęśliwą Arkadią. W tym samym czasie w twórczości artysty rozpoczął się tzw. „okres biały”, przypadający na lata 1906-1912. Narodziły się wówczas świetliste widoki ukazujące dom rodzinny oraz nastrojowe portrety najbliższych, przede wszystkim ukochanej żony. Traktowanie barwy i malarskiej przestrzeni, tak samo jak pojawiające się w obrazach motywy, wskazywały na nowe zafascynowanie artysty egzotyką i sztuką Japonii. Po 1912 roku paleta artysty ponownie rozkwitła tęczą kolorów, a forma stała się bardziej cézanne’owska. Po I wojnie światowej otrzymał funkcję rektora krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i zajął się reorganizacją szkoły, w tym dopuszczeniem kobiet na studia z kierunków artystycznych. Wiele wystawiał, m.in. wziął udział w pokazie „Weiss i jego uczniowie” zorganizowanej w krakowskim Pałacu Sztuki w 1934 roku. W środowisku artystycznym jego pozycja stała się niepodważalna, co podkreślały liczne nagrody, medale i wyróżnienia.