24.02.2023
Fantasmagorie podróżnicze Jana Dobkowskiego
Podróże otworzyły w sztuce Dobkowskiego osobny rozdział. Podczas gdy w szarej, komunistycznej Polsce nic nie było, za granicą artysta spotykał swobodę, niepochamowaną radość, bogactwo kolorów i ożywczą moc, która pozwalała mu przetrwać po powrocie do kraju. Tworzył natchniony egzotyką Ameryki Południowej i Australii, urokami greckich i kanaryjskich wysp czy potęgą Himalajów – a każdy z zainicjowanych cykli, mimo powtarzalności minimalistycznych środków, charakteryzuje się unikalną aurą.
Zaczęło się od dziewięciomiesięcznego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Wyjechał w 1972 roku do Nowego Jorku w ramach stypendium Fundacji Kościuszkowskiej. Dostał pracownię, odkrywał miasto i tworzył. Zorganizowane wówczas dwie wystawy, najpierw w Bodley Gallery, potem w Benson Gallery okazały się wielkim sukcesem i pomogły artyście w rozkręceniu kariery. W Nowym Jorku malował swój pierwszy, zapoczątkowany jeszcze w latach 60., czerwono-zielony cykl oraz wykonywał z kolorowej pleksi obiekty przestrzenne – biomorficzne formy jakby żywcem wycięte z obrazów. Wrócił do Polski z nową energią i nadzieją na kolejne wyjazdy.
Na przełomie 1986-1987 roku Dobkowski ponownie wybrał się w podróż przez ocean, zwiedzając tym razem Wenezuelę, Kolumbię, Ekwador, Peru i Machu Picchu – jeden z cudów świata, docierając dalej do Panamy, Kostaryki, Kuby oraz Meksyku. Klimat Ameryki Południowej skierował jego twórczość na nowe tory. Siedząc w swojej kabinie na statku „Krzywousty”, artysta zabrał się za malowanie akwarelą pierwszych prac z cyklu „Ocean”, oddając w nich energię wody i ukryty w głębinach świat dzikiej przyrody. Obrazy zaczęły mienić się coraz większą ilością kolorów, a z ekspresyjnie zakreskowanego tła wydobywały się coraz bogatsze, bardziej skomplikowane układy kompozycyjne. Po powrocie stworzył także duże dzieła z cyklu, wykorzystując farby akrylowe.
Rok później wrócił za Atlantyk by objechać Brazylię i Argentynę. Poczuł wówczas inspirującą radość życia, płynącą z tamtejszej gorącej muzyki i tańców. Poznał także capoeirę – przypominającą taniec brazylijską sztukę walki, opierającą się na akrobatyce i bardzo płynnych, rytmicznych ruchach. Po zwiedzeniu Ameryki, udał się jeszcze do Maroko, Izraela i Finlandii oraz zobaczył Wyspy Kanaryjskie i Grecję. Nowe doświadczenia natchnęły go do stworzenia serii rysunków „Orgie i tańce rytualne”, poprzez którą chciał wyrazić trwające jeszcze w niektórych zakątkach świata autentyczne, ludyczne zachowania, przywołujące na myśl dawne kultury i obyczaje. Pracując nad swoimi śmiałymi, erotycznymi wizjami czy oceanicznymi fantasmagoriami, artysta jednocześnie odcinał się od zastanej w Polsce szarej i brutalnej rzeczywistości.
W latach 90. Dobkowski zainicjował cykl „Karnawał w Rio”, a także „Oceanidy”. Ten ostatni przedstawiał nimfy wpisane w kolorowy, podwodny krajobraz. Mityczne istoty patronowały oceanom i różnym greckim wyspom m.in. Santorini, Delos, Anafi czy Paros. Grecja sama w sobie stała się dla artysty jednym z ulubionych miejsc, gdzie starał się wracać wielokrotnie. W latach 1999-2001 zdecydował się odbyć jeszcze kilka dalekich podróży – wpierw do Australii, co zaowocowało cyklem „Australijski sen”, a następnie do Indii i Nepalu. Widząc z okien awionetki wspaniały szczyt Mount Everest, Dobkowski wpadł na pomysł serii abstrakcyjnych dzieł pt. „Himalaje”. Płótna te pokrywał gęstą siatką ukośnie krzyżujących się barwnych linii, chcąc jakby wielokrotnie zarysować trójkątny kształt góry.
Liczne wyjazdy Dobkowskiego stanowiły ważną część jego pracy artystycznej. Malarz sam przyznaje: „W miarę możliwości staram się dużo podróżować, aby poznać świat przyrody i różnych kultur, gdyż jedno i drugie, to natchnienie dla mojej sztuki” (Dobkowski J., Autobiogram, [w:] Jan Dobkowski. Linia śladem myślenia [katalog wystawy], Biuro Wystaw Artystycznych, Jelenia Góra, 1999). Aura każdego z poznanych miejsc wpłynęła na jego postawę twórczą, rodząc stylistyczne zmiany i nowe pomysły na obrazy.