10.12.2024

Alina Szapocznikow – sztuka w hołdzie życiu

Jedna z najwybitniejszych artystek XX wieku, postać tajemnicza i elektryzująca, której twórczość wyprzedziła swój czas. Jej krótkie życie naznaczone było w równym stopniu cierpieniem co niepohamowaną pasją.  

Los nie szczędził Alinie Szapocznikow trudnych doświadczeń – od wczesnej utraty ukochanego ojca, przez traumę wojny i obozów koncentracyjnych, aż po osobiste zmagania z niepłodnością, a następnie chorobą nowotworową. O wielu sprawach nie chciała mówić. Zamiast słów wybrała rzeźbę – ciężką i wymagającą dla kobiety dziedzinę sztuki. To w niej zamknęła zmagania, pragnienia i nadzieję.

Sztuka Szapocznikow jest mimo wszystko hymnem dla życia w jego cielesnym, radosnym i sensualnym wymiarze. Jest też bardzo kobieca – siłą i kruchością zarazem. Entuzjazm i energia, z jakimi podchodziła do aktu twórczego, zdawały się rekompensować jej wszelkie trudy i ból. W pracowni Szapocznikow w paryskim Malakoff „rodziły się” brzuchy, usta, nogi, pośladki, często będące odlewami wykonywanymi z własnego ciała bądź z osób jej bliskich. Najprostsze formy cielesne, nierzadko o erotycznym wydźwięku, mają w sobie jednak coś bardzo bliskiego transcendencji. To zapisy czegoś, co trwa tylko chwilę, a co zaraz ulegnie rozkładowi i zapomnieniu. Formy Szapocznikow rejestrują ciało w procesie obumierania, nie odzierając go z jego piękna.

Niewątpliwie to właśnie głęboko osobisty wymiar odróżniał Szapocznikow od tworzących obok niej, w rewolucyjnym Paryżu, rzeźbiarzy związanych z nurtem Nowego Realizmu. Zbuntowani wobec konsumpcjonizmu i świadomi nieprzystawalności tradycji rzeźbiarskiej do nastałych czasów, poszukiwali nowych form wyrazu w materiałach z odzysku bądź nigdy wcześniej niestosowanych w rzeźbiarstwie. Poprzemysłowe elementy, zużyte przedmioty, tworzywa syntetyczne, dotąd odrzucane i traktowane jako brzydkie, dały artystom nowe możliwości i swobodę wypowiedzi. Dla Szapocznikow były naturalnym wyborem. Proces twórczy, mający wiele z radosnego eksperymentu, na końcu którego stała niewiadoma, był dla niej niezwykle pociągający. Zachowane zdjęcia dokumentujące artystkę przy pracy doskonale pokazują jak radosny był ten ferwor twórczy. Kontakt z materią i z drugą osobą – bo taka często towarzyszyła jej przy pracy – był witalny dla jej twórczości i dla niej samej, świadomej własnego odchodzenia. Szapocznikow „konstruowała swą obecność i nieobecność, czyniąc tworzywem prac własne umieranie i śmierć” – jak pisał w biografii artystki Marek Beylin (Ferwor. Życie Aliny Szapocznikow, wyd. Karakter / Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Kraków – Warszawa 2015, s. 240). Robiła to do końca, z dystansem i humorem, ekstatycznie i dramatycznie, chcąc za wszelką cenę oswoić to, co nieuniknione. Pozostawiając po sobie trwały ślad.